Wolni z wolnymi, równi z równymi i zacni z zacnymi.

Rex regnat et non gubernat

  • Thomas Jefferson

    Kiedy obywatele obawiają się swojego rządu, jest to tyrania. Gdy to rząd obawia się obywateli, mamy do czynienia z wolnością.
  • Paweł Jasienica

    liberum veto nie wynikało ze zbiorowego obłędu ani z wrodzonego instynktu anarchicznego. Było logicznym, tak! zupełnie logicznym ukoronowaniem ustroju, gwarancją jego bytu.

    Skoro państwo przemienione zostało w rzeszę samodzielnych domen magnackich, to zasada głosowania większością stała się nie do przyjęcia.

    Magnat – dajmy na to wielkopolski – natychmiast utraciłby swą przez antenatów uzyskaną pozycję, gdyby musiał podporządkować się prawu uchwalonemu przez Małopolan i Litwinów.

    Dla niego liberum veto było naprawdę „źrenicą wolności”, pojmowanej jako faktyczna suwerenność.

  • Jan Zamoyski

    Rex regnat sed non gubernat.

    Król panuje, ale nie rządzi.

    Wybieramy królów viritim, bo nikt z nas nie uznałby władzy królewskiej u kogokolwiek, jeśliby mu wpierw na elekcji sam nad sobą tej władzy nie nadał.

    fragment przemówienia sejmowego z 1575

  • Stefan Batory

    Ja panuję nad ludem, a Bóg nad sumieniami. Trzy albowiem są rzeczy, które Bóg zachował sobie: z niczego coś stworzyć, przyszłość przewidzieć, sumieniami władać.

    Królem jestem ludzi, nie sumienia.

  • Soren Kierkegaard

    Są dwa sposoby w jakie człowiek może dać się ogłupić. Pierwszy to uwierzyć w rzeczy nieprawdziwe. Drugi, to nie wierzyć w prawdziwe.
  • Ayn Rand

    Jako że nie istnieje taki byt, jak “społeczeństwo”, ponieważ społeczeństwo to pewna liczba indywidualnych jednostek, zatem idea, że “społeczny interes” jest ważniejszy od interesu jednostek, oznacza jedno: że interes i prawa niektórych jednostek zyskuje przewagę nad interesem i prawami pozostałych.
  • Ludwig von Mises

    Nie ma w naturze niczego, co można by nazwać wolnością. Pojęcie wolności zawsze odnosi się do stosunków między ludźmi.

  • Jan Kochanowski

    Cieszy mię ten rym: Polak mądry po szkodzie. Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
  • Zbigniew Herbert

    Chciałbym nareszcie wiedzieć gdzie kończy się wmówienie a zaczyna związek realny czy wskutek przeżyć historycznych nie staliśmy się psychicznie skrzywieni i na wypadki reagujemy teraz z prawidłowością histeryków czy wciąż jesteśmy barbarzyńskim plemieniem wśród sztucznych jezior i puszcz elektrycznych
  • Strony

Archive for the ‘Polska Międzywojenna’ Category

Lustro Piłsudskiego

Posted by pupilla libertatis w dniu 19 sierpnia 2012

Jeśli podczas wojny polsko-bolszewickiej doszło do jakiegoś cudu, to były nim genialne umiejętności polskich kryptografów.

Taką tezę od lat głosi prof. Grzegorz Nowik z PAN i muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, autor książek „Zanim złamano . Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją 1918-1920” i „Zanim złamano .rozszyfrowano Rewolucję – Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją 1918-1920”.
Co badacza wojny polsko-bolszewickiej do tego wniosku przywiodło? Ogromna liczba danych o Armii Czerwonej, jaką dysponowało polskie dowództwo, dokument z lipca 1920 roku, o tym, że 6 polskich radiostacji polowych zostało przeznaczonych wyłącznie do nasłuchu I Armii Konnej Siemiona Budionnego (w całej polskiej armii było wówczas tylko 26 radiostacji) i w końcu akta polskiego Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Generalnego (wywiadu) – kilka tysięcy rozszyfrowanych sowieckich depesz – znalezione w Centralnym Archiwum Wojskowym. One ostatecznie dowodzą, że Polacy łamali rosyjskie szyfry na skalę, można rzec, przemysłową, że mieli w ręku niesamowitą broń. Jak tłumaczy obrazowo prof. Nowik – lustro, w którym cały czas śledzili poczynania wroga.

Kowalewski, czyli cud prawdziwy
Polski radiowywiad zorganizował major Karol Bołdeskuł. Ten oficer o dziwnie brzmiącym nazwisku podczas I wojny światowej był przez dwa lata szefem radiowywiadu wojsk centralnych na froncie wschodnim. Do służby w polskim wywiadzie ściągnął go pierwszy szef Oddziału Informacyjnego ppłk. Józef Rybak – też b. oficer c.k. armii. Bołdeskuł znał doskonale struktury, procedury, zasady funkcjonowania, zwyczaje obowiązujące w rosyjskiej radiotelegrafii, a nawet jej systemy szyfrowe. Był tylko jeden szkopuł – nie znał języka rosyjskiego. Więc chociaż od 1919 roku polskie radiostacje prowadziły coraz bardziej uporządkowany nasłuch wszystkich państw graniczących z Polską, a nasi specjaliści potrafili rozpoznawać po sygnałach wywoławczych radiostacji, ugrupowania i skład jednostek Armii Czerwonej, to jej zaszyfrowane depesze były na ogół nie do odczytania – chyba że udało się zdobyć szyfry. Bolszewicy jednak, jak każda armia, zmieniali je co jakiś czas.
Latem 1919 roku w Oddziale Informacyjnym, w jego Biurze Szyfrów, zaczął służbę por. Jan Kowalewski. Właśnie wrócił do Polski razem z 4. Dywizją Strzelców gen. Żeligowskiego (był tam szefem wywiadu). Kowalewski, łodzianin, absolwent politechniki w Liege, rosyjski znał świetnie. W dodatku w armii carskiej, w szeregi której wcielono go w 1915 roku, kiedy mieszkał i pracował w Białej Cerkwi, był oficerem służb inżynieryjnych. A w skład tych wojsk wchodziły pododdziały telegraficzne i radiotelegraficzne. To właśnie Kowalewski, chemik z zawodu, lingwista z zamiłowania, jako pierwszy złamał rosyjski szyfr.

Błogosławione skutki nudy
Zrobił to trochę z nudów. Pewnej nocy, w sierpniu 1919 roku, zastępował na służbie kolegę. Monotonny dyżur polegał na czytaniu korespondencji radiowej, przejmowanej przez polskie stacje (Kowalewski znał, oprócz rosyjskiego, język francuski, niemiecki i ukraiński). Spośród mnóstwa depesz zaintrygowały go dwa bolszewickie telegramy. Jeden był zaadresowany do dowództwa XII Armii w Kijowie. Druga depesza była całkowicie zaszyfrowana, tylko słowo „delegat” było napisane w niej otwartym tekstem. Resztę liter zastępowały grupy cyfr. Kowalewski, który ni w ząb nie znał się na kryptografii, ale służąc w rosyjskiej armii szyfrował wiele dokumentów, postanowił sprawdzić, czy uda mu się zakodowany telegram rozgryźć. Z lektur – z literatury pięknej, nie fachowej – wiedział, że w takich sytuacjach należy przede wszystkim znaleźć punkt zaczepienia. Przyjął, że w szyfrogramie jest słowo „dywizja”, w którym, w języku rosyjskim, w każdej z trzech sylab jest litera „i” a potem zaczął szukać takiej sekwencji cyfr, gdzie co druga grupa będzie identyczna. Znalazł. Zauważył też błąd szyfranta – depesze były podpisane raz szyfrem, raz jawnym tekstem. Nad ranem bolszewicki telegram przestał być tajemnicą, Kowalewskiemu zaś, gdy wieść o tym, że złamał bolszewicki szyfr dotarła do dowództwa, polecono zorganizować nowy oddział Biura Szyfrów. Tak powstał Wydział Szyfrów Obcych, do którego armia przydzieliła oficerów doskonale znających języki, a Kowalewski do współpracy wciągnął najwybitniejszych polskich matematyków, profesorów Wacława Sierpińskiego, Stanisława Leśniewskiego i Stefana Mazurkiewicza oraz młodych asystentów uniwersyteckich gdyż uznał, że same metody lingwistyczne łamania szyfrów (za pomocą sekwencji, czyli częstotliwości występowania liter w danym języku) nie wystarczą. Tak powstała polska szkoła kryptoanalizy, której najbardziej znanym osiągnięciem jest złamanie kodów niemieckiej „Enigmy”.

Jak złamano rewolucję
W lutym 1920 zorganizowano pierwszy kurs kryptograficzny i już wiosną na szczeblu frontów armii utworzono specjalne komórki, które na bieżąco zajmowały się rozszyfrowywaniem depesz. Biuro Szyfrów Obcych skupiało się przede wszystkim na łamaniu nowych kluczy szyfrowych. To znacznie przyspieszało prace. Pod koniec wojny polsko-bolszewickiej Polacy doszli do takiej wprawy, że łamali szyfry wroga w dwie godziny. Łącznie do końca roku 1920 Wydział Szyfrów Obcych złamał 100 kluczy szyfrowych i odczytał ok. 3 tys. szyfrogramów. A Kowalewski złamał klucze szyfrowe nie tylko bolszewików – także „białych” Rosjan, ukraińskie, zajmowały go szyfry litewskie i niemieckie.
Najważniejsze rozszyfrowane meldunki i rozkazy trafiały bezpośrednio na biurko Józefa Piłsudskiego i szefa sztabu generalnego WP. Tak też stało się z depeszą, którą radiostacja w Warszawie przejęła 12 sierpnia 1920 roku. Był to wielostronicowy telegram do 16 Armii bolszewickiej. Musiał to być bardzo ważny rozkaz operacyjny, skoro do jego przekazania użyto nowego szyfru.
„Szczęśliwie w ciągu godziny szyfr zaczął się rozwiązywać – wspominał po latach na falach Wolnej Europy Kowalewski. – Jeszcze depesza ta nie była w pełni odczytana, gdy już wiedzieliśmy z fragmentów, że jest to wielki rozkaz o decydującym natarciu na samą Warszawę. (.) Każda minuta stawała się droga, lecz otuchy dodawały nam depesze radiowe wysyłane przez sztaby dywizji bolszewickich żądające powtórzenia rozkazu, gdyż przeszkody atmosferyczne poczyniły im luki w odbiorze tak długiego tekstu. Nasz wywiad radiowy przejął ten rozkaz w całości, więc szyfr tymczasem rozwiązywał się u nas nadal bez przeszkód. Bolszewicy byli tak pewni powodzenia, że punkt czwarty tego dramatycznego rozkazu polecał: 27 Dywizja Strzelców ma wykonać główne uderzenie, przeprawić się w rejonie przedmieścia Pragi na drugi brzeg Wisły i zająć Warszawę. Jeszcze gorączkowo kończyliśmy rozwiązywanie szyfru, lecz już podaliśmy jego zasadniczą część do Belwederu, zapytując, czy mamy go przetłumaczyć. Marszałek Piłsudski zadowolił się jednak tekstem rosyjskim”.
Pod użytym przez Kowalewskiego enigmatycznym sformułowaniem „szyfr zaczął się rozwiązywać” kryje się geniusz i jego, i prof. Stefana Mazurkiewicza – bo to oni ów szyfr złamali. A zwał się on, nomen omen – Rewolucja. Odczytanie tego rozkazu ułatwiło polskiej armii organizację obrony stolicy. Mało tego – cały plan bitwy warszawskiej, z decydującym kontruderzeniem znad Wieprza, powstał na podstawie wiedzy o ruchach i zamierzeniach przeciwnika.

Biblią w bolszewika
15 sierpnia, w dniu, w którym polskie wojska odbiły Radzymin a stolica witała wieczorem ciało bohaterskiego kapelana ks. Skorupki, zabitego pod Ossowem, polski wywiad rozszyfrował inną ważną depeszę. Oto dowódca Frontu Zachodniego Michaił Tuchaczewski rozkazuje IV Armii, by nie forsowała Wisły między Toruniem a Płockiem, jak wcześniej jej nakazano, lecz zawróciła i uderzyła na 5. Armię gen. Sikorskiego, walczącą pod Nasielskiem. Odbicie Raszyna nic jeszcze ostatecznie nie przesądzało, stolica Polski nadal nie była bezpieczna, Rosjanie bowiem przygotowywali kolejny atak na stolicę. 17 sierpnia na podstawie kolejnego przechwyconego meldunku Polacy się zorientowali, że owego rozkazu sprzed dwóch dni dowództwo bolszewickiej armii nie mogło odebrać, bo jedna z dwóch radiostacji, jakimi dysponowało, przepadła 15 sierpnia w Ciechanowie (Rosjanie sami ją zniszczyli, gdy miasto przejściowo zajął 203 Ochotniczy Pułk Ułanów), druga zaś, ta, której depeszę przejęto, w tym czasie nie pracowała, znajdowała się bowiem w drodze. Choć pokusa nadania fałszywego rozkazu mieszającego szyki bolszewikom była wielka, szefostwo polskiego wywiadu, by przeciwnik nie zorientował się, że jego szyfry są łamane, zdecydowało się na dywersję radiową. Warszawska radiostacja zaczęła nadawać z Cytadeli, przez dwie doby na okrągło, na tych samych falach, na których w Mińsku Litewskim pracowała radiostacja dowództwa Frontu Zachodniego, Ewangelię św. Jana. Biblię dostarczył kapłan stołecznego garnizonu. Dzięki temu wojska Sikorskiego mogły zwycięsko walczyć z III i XV armią bolszewicką. A gdy w końcu IV Armia zawróciła, było już za późno by zmienić wynik bitwy.

Gdzie dwóch się bije.
Polskie najwyższe dowództwo miało też wgląd w konflikt między Tuchaczewskim a Stalinem (wówczas komisarzem Frontu Południowo-Zachodniego). W tej rozgrywce Siemion Budionny, dowódca I Armii Konnej, trzymał stronę przyszłego dyktatora.
19 sierpnia Kowalewski informuje Józefa Piłsudskiego, że 16 sierpnia w związku z polskim kontruderzeniem znad Wieprza, Tuchaczewski nakazał Budionnemu, by ten skierował się na Włodzimierz Wołyński (konarmia szła wtedy na Lwów, który Stalin bardzo chciał zdobyć), a Budionny ów rozkaz zignorował. Naczelny Wódz dowiedział się też, iż dopiero dyrektywa Lwa Trockiego podpisana 17 sierpnia zmusiła go, by się Tuchaczewskiemu podporządkował.
I kiedy w końcu Budionny rozkaz zaczął wykonywać, najpierw utknął pod Zamościem, którego zdobyć mu się nie udało, a potem został doszczętnie pobity w bitwie kawaleryjskiej pod Komarowem.
To, że Polacy metodycznie i systematycznie łamią bolszewickie szyfry było tajemnicą tajemnic polskiego wywiadu. Ani Piłsudski, ani nikt w wtajemniczonych wojskowych nie pisnął na ten temat ani słówka. „Wywiad doniósł” „z informacji wywiadu wynika” – pisali.
Pewnym wyłomem w murze tej tajemnicy była skromna książka Mieczysława Wyżła- Ścieżyńskiego, wydana w 1928 roku w Przemyślu, „Radiografia jako źródło wiedzy o nieprzyjacielu”, gdzie podano przykłady działania polskiego radiowyawiadu w wojnie roku 1920. Nigdy nie była wydawniczym hitem, choć Rosjanie szybko ją przetłumaczyli. Lecz w to, że Polacy potrafili łamać ich szyfry, nie uwierzyli.

Ewa Zarzycka

17.08.2011r.
Tygodnik Solidarność

Posted in Polska Międzywojenna | Otagowane: | Leave a Comment »

„Płockie Orlęta” – bohaterscy obrońcy Ojczyzny w Bitwie 1920 roku.

Posted by pupilla libertatis w dniu 18 sierpnia 2012

Płock jest drugim po Lwowie miastem, które za swą bohaterską postawę w wojnie obronnej 1920 r. otrzymało od marszałka Piłsudskiego odznaczenie wojskowe – Krzyż Walecznych.

10 kwietnia 1921 r. odwiedzając miasto marszałek Piłsudski odznaczył także jego obrońców, nadając im Krzyże Virtuti Militari i Krzyże Walecznych.

Pośmiertnie odznaczony został wówczas najmłodszy z obrońców Płocka, który poległ podczas walk o miasto – 14-letni harcerz Antolek Gradowski. Odznaczenia otrzymali wtedy także jego koledzy Józef Kaczmarski i Tadeusz Jeziorowski – obaj zginęli we wrześniu 1939 r. Podczas wizyty w 1921 r. płoccy radni wręczyli marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu tytuł pierwszego Honorowego Obywatela Miasta Płocka.

Sowieci opracowali plan zdobycia Warszawy. Wcześniej zaś miano okrążyć i rozbić Polaków.

Armia bolszewicka, chcąc przedostać się na tyły wojsk polskich, postanowiła zaatakować Płock. Natrzeć nań miał III Korpus Kawalerii Gaja Bżyszkiana wraz z 3. dywizją strzelców z bolszewickiej 4. Armii. Osławieni swym okrucieństwem „Czerwoni Kozacy” Gaj-Chana mieli za zadanie błyskawicznie uderzyć na miasto i zająć je z marszu, a następnie wyjść na tyły polskich wojsk znajdujących się pod Warszawą.

Jeszcze 2 sierpnia 1920 r. powołano do życia Straż Obywatelską, a ludność i wojsko, na rozkaz dowódcy garnizonu, płk. Zapaśnika, zajęły się fortyfikowaniem przyczółka mostowego dla ochrony przeprawy przez Wisłę.
Do miasta wciąż dochodziły nowe wieści o zbliżających się oddziałach bolszewickich. 10 sierpnia ogłoszono stan oblężenia, a w nocy 10/11 władze w panice władze je opuściły. Tymczasowe kierownictwo przejęła SO.

Zagrożenie miasta było już od dawna ewidentne, toteż przygotowania do obrony rozpoczęto na początku lipca. 15 lipca 1920 r. ogłoszono w Płocku stan wyjątkowy. Rozpoczęto sypanie umocnień – wałów ochronnych na lewym brzegu Wisły.

18 sierpnia 1920 r. o godzinie 14 rozpoczęła się dramatyczna walka o Płock. Bolszewicy natarli niemal jednocześnie z dwóch stron. Kawkor uderzył przez rogatki Dobrzyńskie i Bielskie opanowując niemal całą północno – zachodnią część miasta. Zajęte zostały gmachy seminarium, magistratu, „Jagiellonki” i „Stanisławówki”, a także mnóstwo budynków prywatnych. Uderzając dalej impetem przebili się zagarniając także szpital PCK.

W mieście zapanował chaos. Polscy żołnierze wpadli w panikę. Jak relacjonuje por. Achmatowicz:

„[…]w mieście panuje straszliwy popłoch, wszystko dąży do mostu. Ostrzeliwując się wpadam na plac obok parku i kościoła, a dalej mała przestrzeń dzieli nas od mostu, stwarza to wielki popłoch. Kozacy […] są już na placu i z koni strzelają do nas. Skuteczny ogień karabinów maszynowych Kozaków czyni straszne spustoszenie wśród koni i ludzi. Panika doprowadziła do tego, że poszczególne grupy żołnierzy strzelają omyłkowo do swoich […] nie ma żadnego oddziału który by stawił opór bolszewikom. Rozgrywają się straszne sceny […]”.

Bogaty Płock padł łupem żądnych mordu i grabieży sołdatów. W mieście działy się straszne sceny, łupiono domy i sklepy, mordowano cywilów. To właśnie podczas tego ataku doszło do pamiętnej w dziejach zbrodni na pacjentach i załodze szpitala.

„Kto stał na drodze brał w łeb szablą albo w brzuch bagnetem. Jeńców w mieście nie brano w ogóle […] Brano za to gwałtem kobiety. […] Gdy w ręce rosyjskie wpadł szpital wojskowy, ponad stu rannych padło ofiarą mordu, pielęgniarki zaś, które nie ukryły się gwałcono i kaleczono”.

Podczas gdy w mieście panował chaos, a całe niemal dowództwo znajdowało się na lewym brzegu Wisły, inicjatywę przejęła ludność cywilna wraz z luźnymi, rozbitymi grupami żołnierzy, policjantów i żandarmów. Fakt, iż czerwona konnica zajęta była rabunkiem skwapliwie wykorzystali obrońcy z mjr. Mościckim, który wraz z grupą żandarmów zorganizował obronę na przedmieściu. Walkę podjęło wojsko wespół z cywilami. Ludność ruszyła na barykady.

Na ulicach Płocka postawiono 34 barykady, z czego 12 otoczonych zasiekami. Wszystkie one stanowiły samodzielne zapory i walczyły w odosobnieniu. Łączność pomiędzy nimi oraz transport meldunków zapewniali harcerze – dzieci, zaś kobiety zajmowały się opatrywaniem rannych. Na barykadach walczyło łącznie około 400 ludzi, czyli na jedną przypadało niewiele ponad 10 cywilów wyposażonych w erkaemy. Szczęściem, sowiecka artyleria nie mogła w pełni rozwinąć swojego ognia na barykady, aby nie razić swoich żołnierzy.

Nie tylko jednak wojskowi wykazywali się bohaterstwem, także ludność cywilna z zapałem broniła miasta.

„[…]Wielką pomoc i wsparcie obrońcom okazała ludność cywilna, tym kobiety i dzieci […] Niektórzy walczyli na pierwszej linii z bronią w ręku, jak np. członkowie Straży Obywatelskiej lub nieznany z nazwiska starszy mężczyzna w al. Kilińskiego, który zbierał młodszych i na czele takiego improwizowanego oddziału robił wypady na bolszewików […]”

Także małe dzieci, harcerze wspomagali obrońców.

„[…] Tadzio Jeziorowski, uczeń klasy drugiej, mąż który sobie liczy już lat 11 […] działa w mieście; przez 5 godzin, oblewając się potem z przemęczenia, pod kulami, bez najmniejszej trwogi, owszem z zacietrzewieniem i zapałem pędzi od barykad do arsenału, od arsenału do barykad i roznosi amunicję. Ponieważ magazyn w Płocku posiadał karabiny wszelkiego typu: rosyjskiego, austriackiego i francuskiego, jakie kto chce, więc było sztuką rozeznać się w kalibrze naboi. Smyk Jeziorowski […] rozpoznaje mig wszelkie zawiłości w tej mierze i ani razu się nie myli […]”.

Również kobiety stojące w pierwszym szeregu, nieraz chwytające za broń i razem z małymi dziewczynkami, harcerkami, pomagające rannym, wykazywały się ogromną odwagą.

Przykłady można mnożyć. Wśród nich znajdujemy też takie jak historia czternastoletniego Józefa Kaczmarskiego, łącznika w I sekcji 2. plutonu 1. kompanii 6. ppl. Był on trzykrotnie ranny. Gdy  zdjęty litością bolszewicki sanitariusz zaczął go opatrywać, na uwagę sołdata, iż należałoby raczej dobić „szkodnika” odparł: „być może, że on i szkodnik, ale bohater”. Niewiele starszy był młody obrońca opisywany przez publicystę „Czasu”:

„Piętnastoletni chłopczyk Zawadzki zaatakowany przez galopujących Kozaków schował się do jednej z bram i stąd strzelał aż do ostatniego naboju, dopóki nie zakłuto [sic] go bagnetami”.

Miesięcznik „Żak” w artykule z 1921r pt. „Mali obrońcy Płocka” B. Popławski wymienia jeszcze trzech innych najmłodszych obrońców Płocka 1920r. Są to: Piotruś Stefański, Kazik Sieradzki i Staś Wasiak – wszyscy byli uczniami IV oddziału

Obrońcy Płocka 1920 rok
ANTOLEK GRADOWSKI lat 14, Zginał 18 sierpnia 1920r. w okopach koło „Stanisławówki”
JÓZEF KACZMARSKI lat 14, Został ciężko ranny, postrzelony w twarz i klatkę piersiowa i cięty szabla w głowę i rękę. Cudem uratowany, zamordowany przez Niemców w czasie II wojny światowej.
TADEUSZ ZYGMUNT JEZIOROWSKI- lat 11, Wykazał się wielka odwagą w obronie Płocka w 1920r. przenosząc amunicje wielokrotnie na barykadę z magazynu, 4 września 1939r. zginał śmiercią lotnika

Na wielkie uznanie zasłużyło płockie duchowieństwo, które nie opuściło swych placówek, niosąc posługę potrzebującym. W dniu 7 lipca 1920r biskupi polscy wystosowali list do Narodu Polskiego, w którym apelowali o pomoc materialną dla armii i wstępowanie w jej szeregi. Obok biskupa płockiego Antoniego Nowowiejskiego aktywnie działali i mobilizowali do walki w swych diecezjach biskup podlaski Henryk Przezdziecki, lubelski Marian Fulman, kujawsko-kaliski Stanisław Zdzitowski. Odezwę do narodu z Częstochowy wystosował kardynał Aleksander Kakowski.

Około 3 w nocy nadciągnęła odsiecz w sile 1. baonu 102 Pułku Strzelców Podhalańskich oraz 2 kompanii Sułeckiego Pułku Strzelców i 2 kompanii Kowieńskiego Pułku Piechoty. O świcie 19 sierpnia od strony Radziwia, przez most, Polacy rozpoczęli kontrnatarcie. W tym jednak momencie bolszewicy na nowo rozpoczęli ostrzał polskich pozycji wytaczając swe działa. Polacy, mimo długotrwałych bojów, nie dawali za wygraną. Polski silny ostrzał artyleryjski i podjęty o godzinie 9 potężny atak stopniowo spychały bolszewików coraz dalej, aż około godziny 11, po ponad 21 godzinach nieustannej walki, Płock był wolny od wroga.

Straty własne były znaczne. Wyniosły one 200-300 zabitych, w tym ok. 100 cywilów, 300-400 rannych i 300-350 zabranych do niewoli, z czego większość została później rozstrzelana. Najmłodszym poległym był 14-letni harcerz Antolek Gradowski Straty wroga były prawdopodobnie mniejsze. Wynosiły około 240 zabitych, 100 jeńców i około 10 zagarniętych kaemów. W Płocku ponad 800 domów było zniszczonych, mury rozbite, słupy powywracane, a całe niemal miasto rozszabrowane.

Bohaterska obrona Płocka, będąca w tej wojnie jedynie krótkim i niewiele znaczącym epizodem, pokazała jednak społeczeństwu ofiarność i duch walki mieszkańców. Ochotnicze, przeważnie słabo wyszkolone i wyposażone oddziały ze zgrupowania Dolnej Wisły wraz z cywilnymi mieszkańcami toczyły boje z przeważającym liczebnie i wojskowo przeciwnikiem. To nie czerwonoarmiści, nie Kawkor był dramatycznym położeniu, ale właśnie obrońcy, „Płockie Orlęta”. Długa linia obrony, zaskoczenie, przewaga bolszewików, tak w liczbie, doświadczeniu, jak i w ciężkim sprzęcie, a także słaba łączność i nieujednolicenie dowództwa w Płocku, wpływały na to, iż płocczanie byli w bardzo trudnej sytuacji. Jednakże niezwykły wprost heroizm i odwaga bohaterskich obrońców miasta i ojczyzny, tak wojskowych, jak i cywilnych, zniwelowały przewagę wschodnich najeźdźców.

Uhonorowanie „Płockich Orląt”

10 kwietnia 1921 roku, w uznaniu zasług, miasto Płock zostało odznaczone przez Naczelnika Państwa, marszałka Józefa Piłsudskiego Krzyżem Walecznych. Wypowiedział on wówczas znamienne słowa: „Za zachowanie męstwa i siły woli w ciężkich i nadzwyczajnych okolicznościach, w jakich znalazło się miasto, za męstwo i waleczność – mianuję miasto Płock – Kawalerem Krzyża Walecznych”.

Dostojnego Gościa, ubranego w mundur Marszałka Polski, z gwiazdą Legii Honorowej przy boku, po płockiej stronie mostu powitali: wojewoda Sołtan, starosta Podwiński, prezydent Michalski, oraz reprezentanci miejscowych instytucji, związków, cechów a także licznie zebrani mieszkańcy. Prezydent Płocka, na srebrnej tacy, przykrytej haftowanym obrusem, podał chleb i sól, oraz powiedział „Witam Cię, Panie Naczelniku Państwa w imieniu prastarego miasta i sercem całym witać Cię będzie ludność tego grodu. -Dziękuje serdecznie- odpowiada Naczelnik, odbierając chleb, sól oraz bukiet bzów białych wręczony przez p. Marcelinę Rościszewską”

Wobec gen. Tadeusza Rozwadowskiego, gen. Władysława Sikorskiego i płk. Bolesława Wieniawy – Długoszowskiego Marszałek udekorował także 15 osób Krzyżem Virtuti Militari, a 64 osoby Krzyżem Walecznych. Znalazł się wśród nich także 11-letni uczeń i harcerz Tadeusz Zygmunt Jeziorowski. Ponadto 50 osób wyróżniono również ustanowioną rozkazem gen. Rozwadowskiego odznaką „Za obronę Płocka”.

Zbigniew Jeziorowski, bratanek dzielnego Tadzia, do dziś przechowuje skrzętnie pamiątki po stryju: odręcznie zapisaną ołówkiem kartkę, którą zostawił z wiadomością rodzicom w domu przy ul. Misjonarskiej 1, by się nie martwili, bo z własnej woli wyszedł na ulicę. Odręcznie napisany przez stryja życiorys. A także list do rodziców z czasów, kiedy był w szkole lotniczej w Dęblinie. Pisał do nich po tym, jak w 1933 r. miał okazję przelecieć samolotem nad rodzinnym Cierszewem, podziwiając łany zbóż: „Tak pięknie wszystko wyrosło, że chyba z Bogiem rozmawiało”.

– Cała nasza rodzina była patriotyczna, Tadzio wzorował się na swoim starszym bracie Zbigniewie, który później, w czasie II wojny zasłynął jako lotnik w Anglii – mówi Zbigniew Jeziorowski.

Na cmentarzu garnizonowym przy ul. Norbertańskiej w Płocku znajdują się pojedyncze mogiły żołnierzy obrońców miasta. Dotychczas nie wiadomo dokładnie, ilu ich było. Na cmentarzu Kobylińskiego znajduje się grób 14-letniego harcerza Antolka Gradowskiego. W kościele farnym św. Bartłomieja znajduje się tablica ku czci poległych w walkach. Przy katedrze, po lewej stronie znajduje się kopiec usypany z ziemi z płockich barykad. Na pl. Obrońców Warszawy stoi pomnik Marszałka Piłsudskiego. Zaś przy ul. abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, który wzywał mieszkańców do stawania w obronie miasta, płocczanie postawili mu pomnik. Mogiła Tatarów walczących po polskiej stronie w bitwie warszawskiej znajduje się w Trzepowie. Pomnik Poległych ustawiono też w Niegłosach pod Trzepowem.

 

Epilogiem obrony Płocka była wizyta Marszałka Józefa Piłsudskiego 10 IV 1921 r.

O godz. 10.35 przyjechał samochód z Piłsudskim. Po powitaniu Marszałek udał się do katedry na spotkanie z biskupem Julianem Antonim Nowowiejskim, a następnie na mszę. Po niej odbyła się dekoracja herbu miasta Krzyżem Walecznych. Marszałek przypiął order do specjalnie przygotowanej poduszki z herbem miasta. Po przemówieniach wiceprezesa Rady Miejskiej Romana Lutyńskiego i prezesa Sądu Okręgowego Tadeusza Świeckiego Marszałek udekorował odznaczeniami komendantkę Służby Narodowej Kobiet Marcelinę Rościszewską, Tadeusza Świeckiego oraz uczniów II Gimnazjum w Płocku: Józefa Kaczmarskiego i Tadeusza Jeziorkowskiego.

Krótkie zeznanie z napadu bolszewickiego w dniu 18 i 19 sierpnia 1920 r. na moją osobę i mieszkanie.

Skradziono mi w gotówce wraz z portfelem 1200 marek. Wraz z portfelem zabrano mi paszport niemiecki i dowody osobiste innego rodzaju jak: nominację kapelana policji państwowej w m. Płocku, dokumenty podróży itd. Zabrano mi 8 koszul i 6 p. [par] kalesonów, 2 prześcieradła, 3 ręczniki, 18 chusteczek do nosa, szelki, 3 pary skarpetek, 3 pary rękawiczek zimowych i letnie, lornetkę, brauning duży, brzytew, scyzoryk, 3 grzebienie, 2 p. [pary] nożyczek, ołówki, stalówki i wiele innych drobnych rzeczy, które obliczyć mi jest trudno na razie.

Wszystkie papiery ze stoła i z szufladek wyrzucano i podeptano: przytem stoliczki 2 rozbito, chociaż nic w nich nie było ukrytego.
Więcej ucierpiałem moralnie, bo mi dokuczano w sposób straszny. 2 razy wyprowadzono mnie na cmentarz przy kościele parafialnym i pokazywano mi trupy naszych żołnierzy zamordowanych, przy tym jakiś komisarz przystawił mi rewolwer do głowy i wygrażał mi, że gdy nie powiem, gdzie jest schowane złoto, broń i polskie [polscy] żołnierze, to w tej chwili zabiją mnie. 2 razy rozbierano mnie z ubrania niby w celu dokonania rewizji. – 3 razy kazano mi stanąć przy ścianie do rozstrzelania. Kiedy już byłem całkowicie okradziony w mieszkaniu powalono mnie na ziemię i 4 żołdaków pomiędzy nimi komisarz znęcali się nade mną, a skoro widziałem, że śmierć już nieunikniona, gdyż starałem się tłumaczyć, że złota nie mam, bo jestem człowiekiem młodym i dopiero 2 lata księdzem, więc nie zdążyłbym nawet przy usilnych staraniach teraz podczas wojny złota nazbierać, przystawiano mi karabin do piersi i [jeden z nich – K.B.] kopnął mnie nogą; wreszcie prosiłem owego komisarza, aby mi pozwolił się przygotować na śmierć i wyspowiadać, wówczas wyciągnął kinżał [kindżał] kozacki i wymierzył mi w usta prosto.

To się działo mniej więcej w środę. W czwartek przygwożdżono mnie pomimo okropnych strzałów do otomany w mieszkaniu moim. Skąd nie wolno mi było się ruszyć pomimo usilnych próśb, aby mi pozwolono zejść do suteryny [sutereny].
Od godziny 6 rano w czwartek do czasu wypędzenia ich z miasta stale bez przerwy partiami od 5 do 8-miu przychodzili do mnie, plądrowali mieszkanie już zupełnie zniszczone, szykanowali, ze mnie drwili, stale powtarzając oddaj złoto, broń, dlaczego strzelasz do nas, gdzie twoi towarzysze księża, gdzie ich złoto, gdzie ich broń itd.

Wreszcie przyszedł jakiś oficer kozacki z 7-mia [siedmioma] żołdakami i znalazłszy mapę w mieszkaniu kolegi mego ks. Lipki z oznaczonym frontem szpilkami, wytrząsał się nade mną, przystawił mi rewolwer do głowy, wreszcie mapę zerwawszy, przygroził mi, że on się ze mną załatwi niedługo. – Po cmentarzu i w stronę magistratu prowadzono mnie wśród największych strzałów.

Ks. Fr. Gomor wikariusz parafii płockiej Płock, dn. 25 VIII 1920 r.

JÓZEF JEZIOROWSKI
Urodzony 15 września 1900 roku w Biskupcach, gmina Chałupia, powiat Sieradz, województwo Łódzkie.  Uczęszczał do Szkoły Handlowej we Włocławku. W latach 1915-1916 działał czynnie w Polskiej Organizacji Wojskowej pod pseudonimem „Piorun-Masłowski”.
W 1918 roku zgłosił się na ochotnika do 2 pułku ułanów w Siedlcach, z którym wyruszył do Lwowa I na Kresy Wschodnie walczyć z bolszewikami I Ukraińcami. Za udział w wojnie, w której uczestniczył do 1921 roku, otrzymał 19 marca 1919 roku odznakę honorową „Orlęta” z rąk dowódcy Armii „Wschód” we Lwowie.
W trakcie dalszej służby wojskowej uczęszczał na kursy dokształtające przy dowództwie Okręgu Korpusu nr 1, gdzie w czerwcu 1923 roku zdał egzamin maturalny. Po otrzymaniu świadectwa maturalnego w 1924 roku podjął studia na Politechnice Warszawskiej. W 1925 roku wziął urlop na Politechnice ponieważ został zakwalifikowany do Szkoły Pilotów w Ławicy. W tym roku zakończył służbę wojskową. Dnia 5 listopada 1928 roku awansował na stopień podporucznika rezerwy ze starszeństwem od 1925 roku.
Po śmierci ojca przerwał studia I zajął się gospodarstwem rodzinnym w Cierszewie. W 1936 roku został odznaczony „Krzyżem Niepodległości”.
Zmarł 3 grudnia 1938 roku. Pochowany na cmentarzu katolickim w Płocku.

TADEUSZ JEZIOROWSKI

Józef Piłsudski dekoruje Krzyżem Walecznych Tadeusza Jeziorowskiego, obrońcę Płocka Źródło: Rzeczpospolita fot. Raf

Urodzony 15 października 1908 roku w Gostomii, województwo mazowieckie.  W 1918 roku rozpoczął naukę w gimnazjum im. Stanisława Małachowskiego w Płocku. Jako harcerz o pseudonimie „Biszkopt” brał udział w obronie Płocka przed najazdem bolszewików w sierpniu 1920 roku.> Wykazał się wielkim męstwem I odwagą za co został odznaczony 10 kwietnia 1921 roku Krzyżem Walecznych przez naczelnika Państwa I Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego.
W trakcie nauki w gimnazjum wstąpił do 2 Korpusu Kadetów w Modlinie. Następnie przeniósł się do Korpusu Lwowskiego, gdzie w 1929 roku zdał maturę. W tym samym roku otrzymał medal za wojnę „Polska Swemu Obrońcy”.
Po maturze wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, którą ukończył w 1931 roku. W chwili wybuchu wojny, w stopniu porucznika-pilota, pełnił funkcję oficera taktyczno-operacyjnego 161 Eskadry Myśliwskiej 3 Dywizjonu 6 Pułku Lotnictwa we Lwowie, przydzielony do Armii „Łódź”.
Zginął 4 września1939 roku zestrzelony podczas ataku niemieckich Messerschmittów-109 na lotnisko polowe w Widzewie- Zdziary.
Za wojnę obronną 1939 roku odznaczony po śmierci Krzyżem Virtuti Militari. Pochowany na cmentarzu wojskowym Łódź-Doły.

ZBIGNIEW ANTONI JEZIOROWSKI
Urodzony 2 stycznia 1917 roku w Śniedzianowie, powiat Sierpc, województwo mazowieckie.  Uczęszczał do gimnazjum im. Władysława Jagiełły w Płocku, gdzie w maju 1939 roku przystąpił do egzaminu maturalnego. Po maturze wstąpił do Szkoły Pilotów w Stanisławowie koło Lwowa. W czasie II wojny światowej służył w stopniu kaprala w 304 Dywizjonie lotnictwa bombowego Avro „Anson” Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
W dniu 2 stycznia 1943 roku pełniąc funkcję dowódcy samolotu, wyruszył wraz z załogą na lot ćwiczebny, z którego już nie powrócił. Zginął w morzu śmiercią lotnika w rejonie Solway Firh Cumberland, Dumfries.
Nigdy nie odnaleziono członków zaginionej załogi.

http://blogmedia24.pl/node/51011

Posted in Polska Międzywojenna | Otagowane: | Leave a Comment »

Dusza Rosjanina

Posted by pupilla libertatis w dniu 16 sierpnia 2012

„Dusza Rosjanina, jeśli nie każdego, to prawie każdego jest przeżarta bakcylem nienawiści i niepokoju w stosunku do każdego wolnego Polaka i do idei wolnej Polski. Oni są łatwi i zdolni do uczucia wielkiej nawet przyjaźni i będą was kochać szczerze i serdecznie, jak rodzonego brata, do chwili, nim nie poczują, że w sercu swoim jesteście wolnym człowiekiem i boicie się ich miłości, w której dominującym pierwiastkiem jest żądza opieki nad wami, inaczej mówiąc – władzy.”

Józef Piłsudski

Posted in Polska Międzywojenna | Otagowane: , | Leave a Comment »

OSTATNI WETERAN BITWY WARSZAWSKIEJ

Posted by pupilla libertatis w dniu 15 sierpnia 2012

Kpt. Józef Kowalski, jedyny żyjący weteran Bitwy Warszawskiej. Jest najstarszym mężczyzną w Polsce. 2 lutego skończył 112 lat.

Od 1994 roku mieszka w Domu Pomocy Społecznej w Tursku w Lubuskiem.

Na stronach placówki czytamy:Urodził się we wsi Wicyń, jako poddany cesarza Franciszka Józefa, wybuch I wojny i rewolucja w Rosji zmobilizowały mieszkających tam Polaków do walki o niepodległość. Do polskiego wojska zaciągnęli się dwaj bracia Kowalscy, starszy do hallerczyków, młodszy Pan Józef do ułanów.

Po wojnie skierowano go na kurs kawaleryjski do Grudziądza. Jednak po zakończeniu szkolenia zrezygnował z kariery w wojsku i wrócił na gospodarkę. Zmobilizowano Pana Józefa w sierpniu 1939 roku. Wziął udział w kampanii wrześniowej, walczył w artylerii, ale jego pułk został rozbity przez Niemców i dostał się do niewoli. Resztę wojny spędził w oflagu.

Po zakończeniu wojny pan Józef wrócił w rodzinne strony. Jak opowiadał, wojna niby się skończyła, ale w ich powiecie wciąż lała się krew polska, rosyjska i ukraińska. Spakował więc rodzinę i wyjechał na Ziemie Odzyskane. Początkowo osiedlił się na Górnym Śląsku. Ślązacy nie ukrywali swej pogardy dla przesiedleńców zza Bugu i po jakimś czasie przeniósł się do wsi Przemysław pod Krzeszycami, gdzie przejął opuszczone gospodarstwo rolne.

Mimo podeszłego wieku, aż do 1993 r. uprawiał 9 ha ziemi, hodował świnie, krowy i ptactwo domowe. Kiedy zmogła go choroba, ziemię zdał na Skarb Państwa i wprost ze szpitala trafił do naszego Domu w 1994r.

W trakcie uroczystości urodzinowych 110 lat, minister Marek Surmacz w imieniu Prezydenta RP dokonał aktu dekoracji pana Józefa Kowalskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Polonia Restituta – jest to jedno z najwyższych polskich odznaczeń cywilnych. W precedencji Orderów i odznaczeń Order Odrodzenia Polski występuje po Orderze Wojennym Virtuti Militari.

Pan Janusz Krupski wręczył w imieniu Premiera szablę ułańską, a we własnym medal „ Pro Memoria” ustanowiony w 2005 roku z okazji 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Rada Miasta Warszawy nadała panu Józefowi medal „Zasłużony dla Miasta Warszawy”, natomiast Rada Miejska w Radzyminie tytuł „Honorowy Obywatel Radzymina”.

W lutym tego roku minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak awansował Józefa Kowalskiego do stopnia kapitana Wojska Polskiego.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/34087-ostatni-taki-bohater-kpt-jozef-kowalski-jedyny-zyjacy-weteran-bitwy-warszawskiej-ma-112-lat

Posted in Polska Międzywojenna | Otagowane: , | Leave a Comment »

Stefan Pogonowski bohater wojny polsko-bolszewick

Posted by pupilla libertatis w dniu 14 sierpnia 2012

Podczas bitwy o Warszawe w poblizu Nieporetu, polegl porucznik Stefan Pogonowski, którego nazwisko stalo sie symbolem polskiego oporu w czasie wojny polsko-radzieckiej.

Dnia 15 sierpnia o godz. 1-szej w nocy, prowadząc swe dzielne kompanie do zwycięskiego ataku na pozycje nieprzyjacielskie pod Radzyminem padł dowódca 1-go batalionu 28-go pułku piechoty ś. p. kapt. Pogonowski.

…w chwili kiedy

nieprzyjaciel otworzył sobie wejście do stolicy. Pogonowski z batalionem odosobnionym, w miejscu najbardziej zbliżonym do tyłów nieprzyjaciela, uderzył nań w nocy pod Wólką Radzymińską, dzięki czemu nieprzyjaciel, który już doszedł do Kątów Węgierskich, czuł się zagrożony na swoich tyłach…W samorzutnej inicjatywie ś. p. kapt. Pogonowskiego leży wielkość jego czynu. Był to…moment zwrotny w historii tej wojny.Psychologia klęski, cofania się, ciągłych odwrotów została nareszcie przełamana. Odwróciła się karta historii.

Posted in Polska Międzywojenna | Otagowane: , | Leave a Comment »